Hejo
tu Rena
wybaczcie, że tak długo nic nie pisałyśmy ale jakoś tak mało czasu ( przynajmniej z mojej strony ^^). Ten bardzo kulturalny (x'D) komentarz chyba dał mi wirtualnego kopa w tyłek i postanowiłam coś wstawić
jest to opo, które będzie miało parę rozdziałów, a koniec zaplanowany jest na 24 grudnia
mam nadzieje, że się spodoba...
- Abby zejdź na dół! - krzyczała z kuchni mama. Posłusznie zeszła
- O co chodzi? - zapytała nalewając sobie ulubionego soku pomarańczowego.
- W tym roku na święta odwiedzi nas moja przyjaciółka z rodziną - powiedziała radośnie mama
- to fajnie ale rozumiem, że skoro mnie wołasz to znaczy, że mam coś zrobić
- och przejrzałaś mnie -zaśmiała się mama - ale nie martw się, nie tak dużo, chodzi po prostu o to, że jeśli będą czegoś potrzebować albo przejść się po mieście, to żebyś
im pomogła
- spoko - zeskoczyła z blatu, na którym siedziała - ale teraz na chwilę wychodzę na zakupy, do zobaczenia - podeszła do mamy i pocałowała ją w policzek
- tylko wróć przed 18 bo chcę, żebyś mi pomogła w kuchni
- dobrze! - krzyknęła jeszcze z korytarza po czym wyszła.
Umówiła się z przyjaciółką w kawiarni na wymianę prezentów, bo ta wyjeżdżała. Po zakończonym spotkaniu udała się jeszcze do kwiaciarni po świeże kwiaty do jadalni
i wróciła do domu. Przed wejściem do domu sprawdziła jeszcze godzinę na telefonie - była 17.42, zdążyła przed czasem. Wchodząc przez furtkę zauważyła stojącego na
podjeździe busa. "Czyżby goście już byli?", pomyślała. Weszła do domu i od progu poczuła cudowny zapach ciasta i kawy, rozebrała się i poszła do salonu.
- Dzień dobry - powiedziała wchodząc do pomieszczenia. Zauważyła wzrok siedmiu par nieznanych oczu.
- O, witaj, Abby - powiedziała mama przychodząc z kuchni - mówiłam ci o gościach - uśmiechnęła się i przedstawiła wszystkich. Trochę się zdziwiła widząc sześć
dziewczyn kontra jeden chłopak. Usiadła razem ze wszystkimi. Po wypiciu kawy i zjedzenia pysznego ciasta Abby wstała mówiąc, że posprząta. Louis, bo tak miał
na imię ten chłopak, zaoferował, że pomoże. Razem zanieśli naczynia do kuchni i poukładali je w zmywarce.
- Mam sprawę - zaczął cicho chłopak. Abby tylko spojrzała na niego. - Jest tutaj gdzieś galeria gdzie mógłbym kupić prezent? - zapytał z uśmiechem
- Mamy nową, dużą galerie na obrzeżach miasta - odpowiedziała. -Jeśli chcesz, mogę pojechać z tobą - zaproponowała z uśmiechem.
- Serio? To super, przyda mi się kobieca ręka... i to dosłownie - dodał ze śmiechem. Poszli do salonu i przekazali dorosłym, że wychodzą. Ubrani w ciepłe kurtki, jako
iż na dworze panowała w pełni zima.
- Autobus, czy pieszo? - zapytała Abby
- A może - pomachał jej kluczykami przed oczami - auto? - dopiero teraz Abby zobaczyła samochód stojący za busem. Pokiwała głową na znak zgody. Podróż zajęła im
ponad pół godziny, przez lód na drodze i pełno śniegu. Ale oni się nie nudzili, wymieniali się informacjami o sobie. Abby dowiedziała się o Lou, że ma 21 lat,
kocha śpiewać, gra na gitarze, lubi pizzę i nienawidzi fasolki po bretońsku. No i kocha kolorowe spodnie rurki i szelki. Trochę trudno było znaleźć miejsce na przepełnionym
parkingu ale po paru minutach się udało.
- Szukasz czegoś specjalnego? - zapytała Abby, wchodząc do budynku
- Tak, prezentu - odpowiedział szatyn z uśmiechem. -Dla dziewczyny - dodał, uprzedzając pytanie Abby.
- A co chciałbyś kupić?
- Pierścionek - odpowiedział
mam nadzieje, że się podobało
a jeśli nie to proszę o szczerość w komentarzach
razem z Andy prosimy o komentarze, bo to naprawdę motywuje i przynajmniej wiemy, że ktoś to czyta
dziękujemy i pozdrawiamy <333
Rena =^.^=
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz