niedziela, 4 listopada 2012

Part One :)


Podniosłam się powoli z łóżka i przetarłam oczy. Nie mogłam nadal uwierzyć. Nie docierała do mnie ta myśl. Przecież to jest niemożliwe, myślałam. Spojrzałam na zegarek. 5:00, to już trzy godziny. Trzy godziny odkąd ich nie ma. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę – powiedziałam załamującym, ochrypniętym głosem. Do pokoju weszła ciocia. Była już ubrana, cała na czarno. Miała opuchnięte oczy. Uśmiechnęła się do mnie, co prawdopodobnie sprawiało jej ból. Ja nie byłam w stanie się uśmiechnąć. Moja twarz była cała mokra i czerwona, oczy mnie szczypały niemiłosiernie.
Usiadła koło mnie. Spuściłam głowę na dół.
- Jak się czujesz? – zapytała się mnie. Wzruszyłam ramionami i znów zaczęłam płakać. Od razu przytuliła mnie do siebie. – Spokojnie, wszystko będzie dobrze…
Pocieszała samą siebie. Chciałam wyjść. Uspokoiłam się trochę.
- Przebierz się i schodź na śniadanie, słonko – wstała i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Podeszłam do szafy i otworzyłam ją szeroko. Wyciągnęłam parę przetartych czarny jeansów, czarną bluzkę. Ubrałam się pospiesznie.
Kiedy wyszłam na korytarz, z podłogi wstał mój kuzyn, Niall. Tak ten Niall Horan z zespołu One Direction. Tak jak ja i jego mama był ubrany na czarno. Objął mnie i zaprowadził na dół. Poczułam się okropnie.
Zjedliśmy śniadanie w kompletnej ciszy. Praktycznie oni zjedli, ja tylko wypiłam wodę i stwierdziłam, że nic więcej nie przełknę.
Ciocia zaczęła sprzątać. Ja i Niall wpatrywaliśmy się w szklany stół. Kiedyś się przy nim bawiliśmy, śmialiśmy, śpiewaliśmy i przede wszystkim jedliśmy. Teraz nawet na siebie nie mogliśmy patrzeć. W końcu wstałam.
- Pójdę się przejść – powiedziałam cicho. Ciocia pokiwała głową i wyszłam. Wciągnęłam czarne trampki i zarzuciłam na siebie szarą bluzę. Poszłam w stronę parku. Było cicho, szaro, ponuro. Okropnie. Ludzie jeszcze spali, marząc, a ja godziłam się z rzeczywistością.
Niedawno cieszyłam się, że w końcu przeprowadziliśmy się do Londynu, to było przed wypadkiem. To się stało tak szybko.
Padał deszcz. Jechaliśmy przez Piccadilly Circus. Było ślisko, jakiś skończony idiota stracił kontrolę nad pojazdem i uderzył w nasz samochód. Uderzył w przód, tam gdzie siedzieli rodzice. Jacyś przechodni zadzwonili wtedy po karetkę i na policję. Ja byłam nieprzytomna.
Kiedy się obudziłam, siedział przy mnie Niall. Zapytałam się gdzie oni są, gdzie moja mama i tata.
Wtedy przyszedł lekarz i powiedział, że jeśli chcę się pożegnać z rodzicami, muszę to zrobić teraz.
Oboje byli podłączeni pod respirator. Kiedy wyłączali urządzenie, tłumaczyli mi co następuje po kolei. Ja tylko płakałam i kiwałam głową. Po piętnastu minutach lekarz stwierdził śmierć obojga.
Wtedy właśnie mnie wyprowadził kuzyn. Płakałam całą drogę do domu cioci. Od tego wydarzenia minęły zaledwie 4 godziny.
Teraz szłam przez park. Matka Natura miała ten sam humor co ja. Słyszałam szelest liści, spadające z drzew krople deszczu, ale nie odzywało się żadne zwierzę.
- Andy – krzyknął Niall. Zatrzymałam się i obejrzałam. Biegł w moją stronę.
- Czego chcesz? – zapytałam się. Kiedy był już koło mnie, spojrzał się w stronę jeziora.
- Nakarmimy kaczki? – uśmiechnął się. Nie odpowiedziałam tylko spojrzałam w inną stronę. – No chodź.
W końcu uległam i poszliśmy w stronę wody. Milczeliśmy przez krótszą chwilę.
- Jak się czujesz? – zadał to samo pytanie, co ciocia. Znów nie udzieliłam odpowiedzi na pytanie. – Wiem, że nie chcesz mówić, że jest ci ciężko, ale zrozum. Chcę ci pomóc, tak jak i moja mama..
Stanęłam i spojrzałam w jego błękitne oczy.
- Chcesz wiedzieć jak się czuję? Naprawdę chcesz? – zaczęłam płakać. – Czuję jakby moje serce umarło, jakby cała moja dusza zginęła w mroku. To ja powinnam być na ich miejscu. Ja powinnam zginąć. Nie zostało mi już nic. Tylko wspomnienia.
Nie mogłam się uspokoić. Niall przytulił mnie.
- Cierpię. Wszystko mnie boli. Ja już nie mogę – szlochałam. – To jest dla mnie za dużo.
Jeszcze mocniej mnie przytulił.
- Nie mów tak – szepnął. – Twoi rodzice dali ci życie, żebyś je przeżyła i kochała. Twoi rodzice poświęcili dla ciebie te 17 lat.
Chciałam, aby mnie puścił.
- Uspokój się – podniósł głos. – Oni cię kochają, cały czas. Chcą byś była szczęśliwa. Wiem, że strata ich jest dla ciebie czymś potwornym, jak wtedy kiedy Greg straszył cię dinozaurem w szafie.
To wspomnienie wywołało u mnie uśmiech przez łzy, ale po chwili moja twarz była taka sama jak wtedy w szpitalu.
- Pomogę ci wyjść z tego dołka. Może nie sprawię, że będzie tak samo jak kiedyś. Ale będę robił wszystko, abyś za wszelką cenę odzyskała dawną siebie.
- Po co? – zdziwiłam się.
- Bo cię kocham jak siostrę i nikt nigdy tego nie zmieni – pocałował mnie w głowę. Poczułam się bezpieczna.
Po chwili poszliśmy nad jezioro i zaczęliśmy karmić kaczki rozmawiając o wszystkim, ale nie o wypadku.
Pół godziny później skierowaliśmy się ku domowi. Nagle zauważyliśmy, że w naszą stronę biegnie Harry, tak ten Harry Styles.
- Stary gdzie ty się podziewasz od wczoraj? – zapytał się Nialla, kiedy stanął przed nami.
Spojrzał na mnie. Pokiwałam głową.
- Byłem z nią w szpitalu – odpowiedział szczerze. Harry był lekko zdezorientowany. – Miała wypadek.
- Ale jak widzę wszystko okay tak? – uśmiechnął się do mnie. Spuściłam wzrok i się nie odezwałam. Harry, jak to Harry, podszedł do mnie i przytulił mocno.
- Hej, księżniczko, co jest? – zapytał się. Nie chciałam znów płakać, ale to było silniejsze ode mnie. Niall odwrócił wzrok, nie chciał, abym zobaczyła jak płacze.
- Może już pójdziemy do domu? – powiedział mój kuzyn. – Harry idziesz z nami?
Pokiwał głową i mnie objął. Wszyscy w ciszy poszliśmy do domu. Zachodząc tam każdy z nas był spokojny.
Ciocia zrobiła obiad, na którym został Harry. Do końca dnia nie wróciliśmy do tematu moich rodziców. Tylko koncerty, spotkania z fanami i szkoła.
Śmialiśmy się i rozmawialiśmy właśnie na te tematy. Kiedy Harry już pojechał, Niall stwierdził, że jutro spotkamy się ze wszystkimi, abym się trochę rozluźniła. Zgodziłam się na to i poszłam do góry wykąpać się i przebrać.
Kiedy zasypiałam do mojego pokoju wszedł blondynek i powiedział na dobranoc:
- Pamiętaj, zawsze jestem przy tobie.
Wtedy moje powieki się zacisnęły, a ja zanurzyłam się w objęciach Morfeusza. 

________________________________
Pierwsza część opowiadania :) Mam nadzieję, że wam się spodoba x 

Andy xx

2 komentarze:

  1. Aaaaaawwww...<3 Dawaj kolejną :) Teraz nie chce mi się przyczepiać do szczegółów, ale przy okazji pokażę wam drobniutkie błędy. Na szczęście te nie przeszkadzają w czytaniu, rodział ciekawy i dość długi.
    Pozdrawiam, Elise.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są błędy, bo nie czytałam tego przed wstawieniem x'DD Ale to tylko ja mogę coś takiego zrobić :D Następnym razem przeczytam ze dwa razy zanim wstawię :3
      Andy x

      Usuń