sobota, 10 listopada 2012

Part two :)

Zanim zaczniesz czytać włącz to: Little Things ♥
________________________________
Następnego ranka obudził mnie zapach naleśników. Wstałam z łóżka, przecierając oczy i nałożyłam na siebie brązowy szlafrok z misiem, który dostałam od Nialla na święta rok temu. Zeszłam cichutko na dół i zajrzałam do kuchni. Ciocia robiła śniadanie, a Niall jej w tym „pomagał”.
- Dzień dobry – powiedziałam zaspanym głosem. Niall odwrócił się i uśmiechnął promiennie.
- Nareszcie wstałaś – powiedział jego brat, którego nie zauważyłam. Wstał i mnie przytulił. – Jak się czujesz?
Znów to pytanie. Wzruszyłam ramionami.
- Jest dobrze – mruknęłam, a on mnie puścił. Usiedliśmy przy stole.
Nastała cisza. Mama chłopaków podała śniadanie. Kiedy Niall brał już piątego naleśnika, odezwał się Greg.
- Jakie macie plany na dzisiaj? – trzymał w ręce kubek z kawą i patrzył się na mnie oraz swojego młodszego brata. Spojrzałam na Nialla.
- Idziemy na próbę – powiedział z pełną buzią. – Musimy przećwiczyć parę kawałków zanim wyjedziemy w trasę.
- Powinniście iść jeszcze do szkoły – rzekła ciocia, krojąc naleśnik na kawałeczki. – Trzeba załatwić wszystkie formalności.
Spojrzałam na nią i pokiwałam głową. Znów nowa szkoła, nowi ludzie i pytania. Jednak w tym momencie to nie miło dla mnie znaczenia. Nie chciałam, żeby ciocia zaczynała JUŻ ten temat.
Źle się czułam, ale nie chciałam tego pokazywać.
- Andy… - zaczęła ciocia, spojrzałam na nią i wiedziałam, że z jej ust za chwilę padną te słowa. – Czy chcesz po..
- Nie mam na to siły – przyznałam szczerze.
- Tak więc załatwię wszystko sama, z pomocą Grega – mówiąc to wstała i uśmiechając się, zaczęła sprzątać po śniadaniu. Niall wstał i uśmiechnął się do mnie.
- No to wstawaj i idź się ubierać. Za chwilę jedziemy do studia.
Szybko poszłam na górę. Wyciągnęłam przetarte ciemne jeansy, białą koszulkę i zieloną bluzę z napisem „Keep calm and love Irleand”. Ubrałam się i zeszłam na dół. Wciągnęłam zielone trampki i czekałam na schodach za Niallem, który poszedł po gitarę.
- Gotowa? – zapytał się, kiedy po nich schodził.
- Nie widać? – parsknęłam. Wziął mnie pod rękę i wyszliśmy na dwór. Pod domem stał samochód Hazzy. – A ten co tu robi?
Z samochodu wyszedł Loczek.
- Cześć wam – uśmiechnął się, tak jak to tylko on potrafi. – Wsiadajcie do samochodu.
Otworzył drzwi. Spojrzałam na Nialla. Nie chciałam, nie mogłam. On dobrze wiedział.
- Harry, ona nie pojedzie samochodem – powiedział poważnie Nialler. Styles spojrzał na mnie, zamknął drzwi, ale chyba nagle go oświeciło, bo uśmieszek zniknął z jego twarzy.
- To spotkamy się na miejscu. Do zobaczenia.
Wsiadł do samochodu i pojechał. Niall objął mnie i poszliśmy w stronę głównej ulicy. Do studia nie było daleko, więc nie był to jakiś problem. Przez całą drogę milczeliśmy.
Spotkaliśmy kilka fanek, które widząc, że z nim idę, usuwały się na bok. Wiedziały, że jestem jego kuzynką, ale nie wiedziały o tym co wydarzyło się wczoraj.
Kiedy zaszliśmy pod studio, już na nas czekali. Wtedy właśnie poczułam falę niepokoju i smutku. Każdy z nich był szczęśliwy, miał rodzinę, wspaniałych przyjaciół, kogoś kogo bezgranicznie kochają. A ja?
Ja miałam Nialla, tylko Nialla. Tylko jemu mogłam wtedy zaufać, nawet ciocia mnie nie rozumiała.
Harry, Liam, Louis oraz Zayn przywitali się z nami i weszliśmy do środka. Od razu skierowaliśmy się do sali, gdzie przygotowywali się do trasy Take Me Home.
Usiadłam pod sceną, a oni na nią weszli. Niall wyciągnął gitarę i usiedli na wysokich stołkach. Przed każdym stał mikrofon.
Horanek zaczął grać. Pierwsze dźwięki i od razu poznałam. Little Things. Każdy z nich śpiewał swoją solówkę od serca, patrzyli się na mnie, a ja uciekałam przed ich wzrokiem.
Nagle Niall zaczął śpiewać swoją część. Wtedy odważyłam się na niego spojrzeć. Popłakałam się. Przypomniałam sobie, jak razem z rodzicami słuchaliśmy jej w dzień premiery. Wtedy też poleciało mi kilka łez.
Oczy Nialla wpatrywały się we mnie, śpiewał to jakby naprawdę mnie kochał, jakby śpiewał o mnie. Odwróciłam od niego głowę. Otarłam oczy, które nadal miały ten przenikliwy jasnozielony kolor.
Kiedy skończyli, nastała głucha cisza. Straszna, przerażająca, przenikliwa cisza. Nagle usłyszałam kroki kierujące się w moją stronę. Ktoś zeskoczył ze sceny. Podszedł do mnie i wyszeptał do ucha.
- Kocham cię.
________________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale weny nie było za bardzo :)
Mam nadzieję, że wam się podoba x
Komentujcie i polecajcie bloga :)
Andy x

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz